piątek, 2 sierpnia 2013

Pociąg z papieru czyli rozdzial pierwszy

-Pa Hermiono, będziemy tęsknić. Jak przyjedziesz będziesz już miała całkiem urządzony pokój.- powiedzieli „nowi” rodzice Hermiony.
-To fajnie, ale idę, bo zaraz się spóźnię. Powiecie mi w końcu co to za obóz?
-Nie wiemy, czy będziesz szczęśliwa, ale to obóz rockowy.
-Ale fajnie, może tego po mnie nie widać, ale musicie wiedzieć, że trafiliście w dziesiątkę.- odpowiedziała Hermiona z wyszczerzem na twarzy.
-Pa kochanie.
-Pa mamuś, pa tatuś.
Hermiona idąc na dworzec, skąd miał odjeżdżać pociąg weszła do kilku sklepów, by zaopatrzyć się w ubrania lepiej pasujące na obóz. Wiedziała bowiem, że różowe bluzki i stare jeansy zakupione dla niej przez Grangerów. Kupiła kilka naprawdę odważnych ubrań, większość była w ciemnych kolorach. Później poszła do toalety i przebrała się<<<<<<<<>>>>>>>>>>>> oraz włożyła nowe ubrania do walizki.
Doszła na dworzec i ku swojemu ogromnemu zdziwieniu i szczęściu zauważyła kilka znajomych twarzy: Ginny Weasley, Harrego Pottera i Blaise’a Zabiniego oraz ku mniejszemu już szczęściu, a właściwie ku ogromnej rozpaczy: Daphne Greengrass i Draco Malfoy’a. Jej zdziwienie wzrosło, kiedy to Malfoy podszedł do Pottera i uściskał go jak brata. Ginny zauważając jej szok na twarzy walnęła Smoka w ramie i coś mu powiedziała.
-Hermiono- rozdziawiona gęba Hermiony opadła dosłownie do ziemi, kiedy to właśnie słynny Draco zwrócił się do niej po imieniu- Ja chciałem Cię przeprosić- jej buzia zaraz zacznie kopać kopalnie, mówię wam- za te wszystkie szlamy i inne wyzwiska, ale musisz zrozumieć, że tego byłem uczony od małego. Moja mama wręcz błagała, żebym tak robił, bo nie chciała patrzeć, jak za każde nie posłuszeństwo ojcu obrywałem Cruciatusem. Raz kiedy mu się przeciwstawiłem oberwałem tak porządnie, że przez ponad tydzień nie mogli mnie dobudzić. Harry i Ginny to już wiedzą i nie mają już nic do mnie, po tym jak wydałem anonimowo akcje ojca Aurorom, pewnie słyszałaś o pocałunku dementora, dla Lucjusza Malfoy’a, teraz z matką wyprowadziliśmy się z Malfoy Manor i mieszkamy w małym mieszkanku w Surrey. Mówiłem to jeszcze Ronowi, ten wyzwał mnie Harrego, Ginny i bliźniaków, tak im też powiedziałem, od bandy Debili i uciekł.
-Tchórz, on zawsze był tchórzem.- stwierdziła Miona- A nad tobą jeszcze pomyśle, możemy zakopać topór wojenny, ale musisz też wiedzieć, że będziesz musiał się teraz bardzo postarać, żeby zostało Ci całkowicie wybaczone. Rozumiem, a przynajmniej staram się rozumieć twoją sytuacje, ale nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo bolały twoje słowa.
-Przepraszam- mruknął jeszcze i wszedł do pociągu szukać reszty przyjaciół, którzy jakby rozpłynęli się w powietrzu.
***
Jechali pociągiem już prawie 3 godziny, jednak nikomu się nie nudziło, ani nikt nie spał. Dziwne prawda? No właśnie, to wcale nie jest dziwne, w tym pociągu nie dało się spać. Pociąg był nowoczesny, dlatego był zaopatrzony w duże głośniki z których wydobywała się muzyka, głośna muzyka, ba! Jakby wasza mama, ciocia, czy babcia, a nawet niektórzy z was nim jechali… Taaaak niektórzy poszliby do maszynisty, żeby to ściszył, ale większość z przerażenia w momencie włączenia wyskoczyłaby przez okna, albo jak to uczynił jeden z naszych bohaterów dosłownie dostała skrzydeł. To znaczy, jakby to delikatnie powiedzieć: Zabiniego trochę boli głowa i mówi tak, jak nie on, tak jakoś mądrze. Podczas tych trzech godzin jeszcze ani razu nie nawiązał do lewej, lewej strony lewej bransoletki Rudej. Z powodu właśnie rzeczonego zmądrzenia naukowego… czy czegoś takiego, nasza piątka ( no Diabełek został przynudzając jakiejś dziewczynie) udała się do maszynisty, żeby…
No i w ten sposób pociągiem aż rzuca przez głośność muzyki, chociaż raczej nie przez to, przez to, że my tu densimy i śpiewamy z Adamem Gontierem, znaczy z wokalistą Three Days Grace, znaczy z radiem.
Pain, without love
Pain, I can't get enough
Pain, I like it rough
'Cause I'd rather feel pain than nothing at all
Pain, without love
Pain, I can't get enough
Pain, I like it rough
'Cause I'd rather feel pain than nothing at all”*
Blaisowi przeszło po pierwszym podgłośnieniu, ale niektórym ludziom baaardzo podoba się pokrętełko w radiu, i robią tak fajnie zajebiście głośno, że krzyczysz I nie słyszy Cię osoba mająca ucho zaraz przy twojej buzi.
Przez właśnie owe krzyczenie połowa ludków nie może mówić, a w połowie drogi, Ted, czyli nasz maszynista powiedział, że wyłącza muzykę, bo jedziemy na koncert. Jeszcze nie wiemy czyj, ale jedziemy. Przez to właśnie wydarzenie nikt nie może mówić, a Tedy nie słyszy, no co, banda nastolatków kochających rocka dość głośno reaguje na takie wiadomości. Dlatego też, żeby oszczędzać nasz głos, porozumiewamy się za pomocą kartek i długopisów, które ktoś gdzieś znalazł (czyt. Całe szczęście, że w tym pociągu jadą czarodzieje, w tym najmądrzejsza czarownica od czasów Ravenclav, najsprytniejszy czarodziej od czasów Slytherin i… i w sumie nikt ważny. Oni znają też coś takiego jak transmutacja, dlatego trochę kurzu i bach wagon pełen kartek).
„Jak myślicie czyj to będzie koncert?”
„Pewnie czegoś co nas zaskoczy, w sumie nie zdziwił bym się, gdybyśmy dojechali na koncert Robyn Fenty”
„What? Czyj?”
„popularnie znana jako Rihanna, Ginevro”
„A skąd miałam to wiedzieć? Nie słucham tego czegoś Bejbe”
„Jest też cos takiego jak Internet kochanie”
„Z tego co wiem kotku to mugolski wynalazek, a ty jesteś wielce, wielkim panem arystokratom czystej jak łza krwi”
„Rudzielcze ile razy mam Ci powtarzać, że mugole to geniusze, bo wymyślili takie bóstwa jak komórki, laptopy czy właśnie wszech genialny Internet”
„Tak, tak, tak… mówisz mi to po raz pierwszy murzynie, poza tym zapomniałeś o bóstwie zwanym wieżą i głośnikami”
„Oni mają coś nie tak z głową”
„Popieram Potter”
„Malfoy mnie popiera, cud w końcu się stał”
„Hahaha, ale śmieszne”
„Uraziłaś mnie nazywając murzynem, mam focha!”
„Z przytupem?”
„TAK!”
„A to poważna sprawa, przepraszam, już będę miła”
„To nie pomaga, nie odzywaj się do mnie”
„ekchem”
„CO?!”
„Przeszło Ci już?”
„Ale co mi miało przejść?”
„No foch”
„Za co się fochasz?”
„Ty miałeś na mnie focha”
„Naprawdę???”
„Nooo, za to, że nazwałam Cię murzynem”
„Zaczekaj idę poszukać tej kartki”
„OK.”
„Będę jednym z dziesięciu przypadków”
„Jakich przypadków?”
„No tych, co ze śmiechu umarli”
„Aaaa, idę z tobą”
„Gdzie???”
„No do tych przypadków”
„Spoko, ich też bierzemy?”
„Kogo? Blaisa i Gin? Czy Draco i Harrego?”
„Wszystkich xd”
„Te przypadki umrą jeszcze raz”
„Więcej razy. Ja obstawiam tak z 6”
„8”
„Więcej, no ale dobra”
„Chyba znalazł”
„Nooo, cicho, słuchamy”
„Chciałaś powiedzieć chyba skończ, czytamy”
„A ty chciałaś chyba napisać ‘chciałaś napisać chyba skończ, czytamy’”
„Oj, nieważne”
„Czytamy!”
„Za dużo piszemy!”
„Myślisz?”
„Tak mamy stosy kartek, jak tak dalej pójdzie, to zabraknie nam kurzu”
„To dziwne, że jeszcze tu jest”
„Ej czy ci obok nie patrzą się jakoś dziwnie na nas?”
„No właśnie paczą i się śmieją”
„SPADAĆ” x2
„High five!”
„Nieee rączki mnie bolą od tego pisania”
„Mnie też :(”
„Nie smutaj mi tu”
„Będę smutać bo mnie łapka boli”
„To kończymy ok.?”
„Spoko”
Mieli skończyć… skończyli kiedy wysiedli z pociągu. Jednak dalej nie znane im było na czyj koncert się udadzą, najpierw mieli rozłożyć namioty, które były na polanie, koło jeziora. Przez to, że namioty były 6-osobowe, a nasi czarodzieje, chcieli spokojnie używać czarów, nie kryjąc się za bardzo, musieli wziąć jeden namiot. Oczywiście przekonywanie nauczyciela, że do niczego między nimi nie dojdzie, mimo że są różnej płci też nie było łatwe. Jednak ich opiekun był całkiem fajnym gościem, przez co dość łatwo się zgodził, zapewniając jednak, że za nic nie bierze odpowiedzialności. Im to w sumie odpowiadało, bo uważali, że przecież nikt nie pójdzie do łóżka z najlepszym przyjacielem/ółką czy z do nie dawna wrogiem.
Ich opiekunem był 27-letni Kelvin z NY, był wysokim facetem,
z różowym irokezem a la punk. Miał wyrobiony charakter, z tego co im powiedział wychował się na ulicy, jego rodzice byli prawnikami i wychowywała go niania- pijaczka i ćpunka. Powiedział nam też, że pierwszy tydzień spędzamy tutaj czyli w Surrey, a później jedziemy do LA- czyli jak to określił miasta nałogowców, dziwek, sławy i pieniędzy. Jednak chyba nikogo nie zraził tymi słowami, większość z nas marzyła o wyjeździe tam, bo zapomniałam dodać jedno to też miasto IMPREZ, a to kręci wszystkich. Co do koncertu też już wiedzieliśmy, dziś w planach tam taradam Papa Roach, czyli zespół uwielbiany zarówno przez Ginny, Dafne i Blaisa (reszta po prostu ich lubiła, ale nie byli mega fanami) jak i wasza kochana autorka, która za autograf Jacoby’ego może się powiesić. Okazało się też, że koncerty są co 4 dni tu w Surrey i okolicach wypadały tylko 2, drugi był tajemnicą. Nie dla wszystkich oczywiście, bo tak owa Dafne, była zaiste wybitną oklumentaistką (?) … po prostu była świetna w oklumencji. No i się dowiedziała, a teraz wasza autorka się zastanawia, czy napisać wam co wymyśliła czy nie :/ No niech będzie ma dziś dzień litowania się nad biednymi istotkami także uwaga przemawia. Tak więc Daf wyoklementowała, że to koncert mniej rockowy, bardziej rapcorowy czyli, jak zapewne niektórzy się domyślają, nadaje się na tego co w TV gada kto np. wygrał jakiś program, bo wydaje mi się, że strasznie przedłużam. Tak więc ostatniego dnia pobytu, kto robi koncerty w ostatnim dniu? Przecież oni będą skacowani helloł. A właśnie zapomniałam wam powiedzieć kto będzie pił z nimi, tzn. pewnie się domyślacie, że to iście zajebiści ludzie, tzn. nie znam ich i razem z Dominisią (pozdr. :*** KC) mamy w planach kiedyś pojechać na ich koncert, tzn. ona jeszcze o tym nie wie, ale to szczegół. Tak samo jak moja beta kochana nie wie że za 3 lata jedzie ze mną na Woodstock (tak Ewuń ty :*** cb też koffciam) w ogóle ja wszystkich kocham (:***). No Oki już nie przedłużam, tzn. jeszcze tylko powiem, że jeszcze kilka osób nie wie, że gdzieś ze mną jedzie między innymi Sandra i Finite (:***) No, ale już mogę przestać wam truć o moim życiu… w które wrobiłam duuuuużo osób i powiedzieć, że to koncert…. (wyobraźcie sobie tą chwile ciszy co w telewizji) koncert popularnej grupy też was kocham (:***) nie za często robie te minki??? No nie ważne to występ… trzykropki też często robie, nie? Więc to koncert Limp Bizkit.
Gdy Blaise, Dafne i Gin dowiedzieli się, że to koncert Papa Roach zaczęli skakać jak nienormalni, Harrego zamurowało, ponieważ nie sadził, że to będzie taki iście zajebisty koncert, znaczy tej grupy muzycznej. Też się cieszył, też ich lubił, i nikt o tym nie wiedział, nawet ja, znaczy autorka. Po chwili przyłączył się do fantastycznej trójki. Po chwili przestali zdając sobie sprawę, że koncert za godzinę, dziewczyny z piskiem poleciały się ubrać, a chłopacy nic nie mogąc zrobić zaczekali przed namiotem. Po mniej więcej pół godziny wyszły dziewczyny w białych koszulkach na ramionkach (żeby autografy zbierać właśnie na nich) , na których było już kilka wcześniej wspomnianych, dlatego przepraszam za błąd, bo znowu powtórzę to słowo nie wiedząc jak je zastąpić, autografów.
Chłopcy szybko też się przebrali, po czym wszyscy zabrali się za szukanie Draco i Miony, których gdzieś wcięło, jak się okazało, stali przy toaletach kłócąc się o to czy brunetka długo się maluje, czy to blondyn ma schizm na tym punkcie.
Ruszyli w miejsce koncertu, po chwili znaleźli się „pod” sceną, tzn. było tyle ludzi, że dość mocno byli oddaleni.
-Możemy iść bliżej?- zapytała z nadzieją ruda
-Jak chcecie to idźcie, my zostaniemy z tyłu.
-Nie Miona, jak idziemy to razem.
-No, ale po co my wam?
-Bo do cholery nie zostawię Cię tu zdaną na łaskę Draco
-Echhh Ok. Co ty na to Malfoy?
-Malfoy jest na zostanie, ale Draco może podejść bliżej.- uśmiechnął się blondyn. I wtedy złapali się za ręce żeby się nie pogubić, a dziewczyny zgodnie krzyknęły:
-Ludzie tędy się chodzi! Zrobić miejsce dla vipów!
-A kim wy jesteście, że chcecie przejść?
-Jak widać naszymi fankami, a ty to musisz uszanować, i chyba zrobić im przejście, bo wyglądają na zdesperowane.- odezwał się… Tobin Esperance, czyli gitarzysta basowy Papa Roach.
Dziewczyny zapiszczały, i poleciały biegiem pod samą scenę.
-Chyba kogoś zgubiłyście- zaśmiał się, a oni jak na komendę spojrzeli w tył, jak się okazało to Malfoy, jako najmniejszy fan Papa Roach został w tyle.
-Malfoy rusz tą swoją… mogę mikrofon?
-Jasnee- powiedział z lekką obawą w głosie i podał Mionie mikrofon.
-Malfoy!!! Rusz tą swoją grubą dupe i chodź tu!
-Już lecę Granger! Zabini weź jej coś powiedz!
-Mionka było krzyczeć głośniej, chyba nie dotarło- Blaise uśmiechnął się do Draco i pomachał.
-Czekajcie ten Malfoy? I ten Zabini? Znaczy się Voldzio i te sprawy? Potter itd.?
-Tak.
-Zostańcie po koncercie.
-Ok. masz mikrofon.
-Dzięki. HEJ SURREY! –piski- CHCECIE ZACZYNAĆ –taaak w piskach- NO TO ZACZYNAMYYYYYYY!
No i rozbrzmiały pierwsze nuty Last Resort** A na scenę wyszedł Jacoby i reszta zespołu.
 _______________________________
*Three Days Grace- Pain
**Nie lubie akurat tej piosenki papa roach, ale prawie każdy koncert się od niej zaczyna, a uwieżcie ten koncert i tak będzie dziwny

dla mocno ogarniętych ludzi powiadam, że już jest :)
Troche wyjaśnień chyba by się przydalo no ale cóż ja dziś nie mam głowy do wyjaśnień 
Rozdzialik pisany pod wpływem iście zaistego napadu głupawki także życzę powodzenia w rozumowaniu tego. No ale cóż mój styl pisania jest nie ogarnięty tak więc wam pozostaje chyba tylko się dostosować xd
Zapraszam też na mojego drugiego bloga: http://rose-breavic-draco-malfoy-love.blogspot.com/ taki bardziej ogarnięty.
Jeżeli kogoś powiadamiać to piszcie nr gg pod notką albo cuś innego to powiadomie :D

A no tak dedykowane... wszystkim ludziom z którymi pójde kiedyś na koncert lub jak w przypadku Ewy na Woodstock

10 komentarzy:

  1. No no kochana jedziemy na Woodstock ♥ Zajebisty rozdział. Choć mało ogarniam, znaczy ogarniam o co cho, ale no. Moja wypowiedź też nie będzie ogarnięta, więc wiesz. Coś nadużywam słowa ogarnięta. No nie ważne. C.U.D.O.W.N.Y. Zwłaszcza ta cz. że śpią w jednym namiocie :D Niech Mionka wybacz już tak jak Potter Dracusiowi ♥ I będzie Dramione i Blanny ale ciii. To wszystko w swoim czasie. Tak więc kochana, jak chcesz, żebym z tobą pojechała to szybko dodawaj następny :D Bo on jest taki szalony i nieogarnięty (yyy znowu?) że kocham go ponad wszystkie bloogi . Uwielbiam cię ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahahahahahahahaha :D kocham Cię kurwa, wiesz? I to, to był taki eee ogarnięty kom ^^

      Usuń
    2. haha xd Ja cb też :D Eee no ja wiem, że moje komentarze są ogarnięte xd Normalnie nie normalnie ♥

      Usuń
  2. O, to idę gdzieś z Tobą? Hm.....
    Fajnie :)
    Rozdział mocno nierozgarnięty. A synonim do autografów to podpisy.
    Mimo wszystko fajnie ;)
    Czy oni - Draco Miona - na pewno nic przy toaletach nie robili? Hmm?!
    Finite

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. taaaak jedziesz, ale to jeszcze tajemnica gdzie :D
      wiem, że nierozgarnięty.
      musze Cię zasmucić nic tam nie robili nieee, ale dajesz pomysły ^^

      Usuń
    2. Uuuuu... Ale pomysły są ;)

      Usuń
  3. Ejj... A mnie nie weźmiesz ;c
    chlip chlip będę płakać

    A teraz UWAGA!
    Ogarnęłam ten rozdział ^^
    I'm a kind of fucking genius :D

    Niedługo nn u mnie (smakwiatru.blogspot.com).

    Pozdrawiam,
    buźka,
    Drowned

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja wszystkich gdzieś biorę :D Nie płakaj, co prawda jakoś mi się już koncerty pokończyły na najbliższe 5 lat, przynajmniej te o których już wiadomo, ale coś się pewnie jeszcze znajdzie, ewentualnie pojedziemy za granicę :D
      OŁŁŁ MAJ GASZZZ mam jedno pytanie :JAK? Jak można to ogarnąć???!!!
      No tom szę cieszę, że u cb :***

      Usuń
  4. Kiedy u Ciebie coś nowego? Chcę wiedzieć co dalej :)


    -----
    clover.
    http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. nie powiem, oryginalne;jestem troszkę zszokowana, ale chyba ogólnie na plus; chwilami chaotycznie piszesz, ale powoduje to też lekkość czytania, tzn. trzeba się skupić, żeby nie zgubić wątku, ale jednocześnie wydaje mi się jakby opowiadała to koleżanka na przerwie; widać wyraźnie, że opowieść jest integralną częścią ciebie - i świetnie!

    OdpowiedzUsuń